Już od dziś na ekranach polskich kin możemy oglądać film "Club Zero" w reżyserii Jessiki Hausner ("Lourdes", "Szalona miłość"). Na festiwalu w Cannes, gdzie pokazano go po raz pierwszy, mieliśmy okazję porozmawiać o nim z reżyserką oraz jej gwiazdą - Mią Wasikowską. Rozmawia: Daria Sienkiewicz.
"Club Zero" - zobacz wywiad z Jessiką Hausner i Mią Wasikowską
O filmie "Club Zero"
Reżyserką
"Club Zero" jest
Jessica Hausner, która znana jest z takich obrazów jak "
Lourdes", "
Szalona miłość" czy "
Kwiat szczęścia". W głównej roli wystąpiła
Mia Wasikowska.
Film miał swoją premierę na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes. Zdobył też
Europejską Nagrodę Filmową za najlepszą muzykę. Do prywatnej szkoły przybywa pani Novak (
Mia Wasikowska) prowadząca zajęcia o świadomym odżywianiu. Bezgranicznie ufający jej uczniowie rozpoczynają kolejne odważne eksperymenty, które coraz bardziej się oddalają od bezpiecznych, zdrowych, proekologicznych praktyk w rodzaju "mindful eating".
Polski zwiastun filmu "Club Zero"
Przeczytaj recenzję filmu "Club Zero"
"Club Zero", reż. Jessica Hausner
autor: Michał Walkiewicz
"Za mamusię"
Jesteś tym, co jesz. Jesteś pracującą na dwie zmiany fabryką toksyn, automatonem na krawędzi rozpadu ciała i umysłu, królikiem doświadczalnym dla korporacji i Bóg wie, czym jeszcze. Na szczęście – jak przekonuje Pani Novak (
Mia Wasikowska) – możesz nie jeść i wciąż być kimś; na przykład wolnym ciałem i świadomym duchem z paszportem do nieskończoności. W pomarańczowej koszulce polo i grubych wełnianych spodniach Novak wygląda w kolorystycznie przytłumionych wnętrzach prywatnej szkoły jak przebiśnieg. Nic dziwnego. Chce zmienić sens konsumpcji, szykuje rewolucję w najbardziej atawistycznym z języków.
Novak pracuje w szkole od niedawna, pojawia się w niej na zaproszenie samorządu rodzicielskiego i ku uciesze dyrekcji, wykłada tzw. świadomą dietę – coś pomiędzy buddyjską celebracją posiłków (głównie warzyw, ale nie rzucajmy się jeszcze na głęboką wodę) a kursem samokontroli. Ktoś chce wybijać się z trampoliny pod sam sufit, ktoś inny walczy z dyktatem przemysłu żywieniowego, jeszcze ktoś musi poprawić oceny do stypendium; są też tacy, którzy głodzą się w akcie nastoletniej rebelii. Nawet dyrektorka szkoły (
Sidse Babett Knudsen) chętnie skorzysta – z opakowania herbatki na porost świadomości szczerzy się do niej Pani Novak. Choć nie jest to wilczy uśmiech, a uduchowionej nauczycielce trudno odmówić szlachetnych intencji, skutki jej kuracji będą opłakane. Otwierające film ostrzeżenie o drastycznych obrazach umartwiania ciała pełni nie tylko funkcję użytkową, ale i artystyczną. To dzięki niemu jesteśmy w stanie prześledzić cały proces manipulacji, której poddawani są uczniowie. Anoreksja
is the new black.
Powiedzieć, że
Jessica Hausner traktuje ten rodzaj mindfulnessowej narracji z sarkazmem, to jak powiedzieć, że
Anthony Bourdain poradziłby sobie z pomidorówką. Austriaczka zamieniła już kult maryjny z Lourdes w boski narkotyk, nakręciła film o romantycznych egzaltacjach nad "złymi lekturami", a także ten o kwiatkach –antydepresantach, zamieniających nas w bezwolne, uśmiechnięte zombie. W "
Club Zero" wciąż nie ściąga nogi gazu, ekranową rzeczywistość buduje na granicy twardej groteski i miękkiego surrealizmu. Ciała bohaterów układa w geometryczne wzory, symetryzuje przestrzeń wewnątrzkadrową, dialogi każe wygłaszać z mieszanką przesadnej emfazy i apatycznego wyciszenia. Otępiająca zmysły, wykorzystująca elementy chóralne muzyka
Markusa Bindera pojawia się w ramach zaskakujących kontrapunktów, a pod względem aktorskim, całość jest fantastyczna. Dzieciaki, z których na specjalne wyróżnienie zasługuje
Luke Barker wcielający się niebinarnego tancerza, Freda, łapią tę konwencję w lot. Zaś
Wasikowska i będąca klasą dla siebie
Knudsen dają popis powściągliwości graniczącej z ostrą neurozą.
Całą recenzję filmu "Club Zero" można przeczytać POD LINKIEM TUTAJ.