Recenzja filmu

Cicha dziewczyna (2022)
Colm Bairéad
Catherine Clinch
Carrie Crowley

Niewygodna niepewność

Główna bohaterka "Cichej dziewczyny" ma dziewięć lat, somatyczne objawy nerwicy i poczucie, że jest nikomu niepotrzebnym kłopotem. Nie wyraża emocji, być może nawet je wypiera, aby odsunąć od
Główna bohaterka "Cichej dziewczyny" ma dziewięć lat, somatyczne objawy nerwicy i poczucie, że jest nikomu niepotrzebnym kłopotem. Nie wyraża emocji, być może nawet je wypiera, aby odsunąć od siebie ból emocjonalnego odrzucenia przez rodziców. Ekranizacja książki Claire Keegan nie jest jednak filmem o dysfunkcjach w wielodzietnej rodzinie, a o tęsknocie za miłością, byciem widzianym i ważnym. Jak również o tym, jak kluczowe jest to, czego doświadczamy dorastając.


Obraz nie bazuje na topornej antynomii w stylu: rodzinny "dom zły" versus arkadia u wujka i cioci. Wręcz przeciwnie - baza jest podobna. Nowi opiekunowie cichej dziewczyny - Seán i Eibhlín mieszkają na wsi, ze wszystkimi tej sytuacji niewygodami. Ich życie wypełnia ciężka praca, do której angażują dziewczynkę. Nauka samodzielności jest konsekwentna i może w odczuciu niektórych balansować na granicy dziecięcych możliwości. Pan domu to szorstkim gość, grający w karty przy whiskey. Jego żona jest natomiast stale pochłonięta obowiązkami i "ciągle coś pichci”. Tych dwoje mogłoby dziecka po prostu nie dostrzegać, zwłaszcza że wciąż żyje w nich pamięć o rodzinnej tragedii sprzed lat.

Tymczasem dziewczynka na tej odległej, nadmorskiej farmie gubi swoją niewidzialność. Obserwuje, jak wszechobecna tu pochwała zwyczajności, kontrastuje z posępnością jej rodzinnego gniazda. Odkrywa odmienność w podejściu do pracy, która nie jest znojem, a sensem. Zauważa siebie, zaznając spokoju, równowagi i porządku - fundamentów poczucia bezpieczeństwa. Oraz innych - w przekonaniu gospodarzy, że sąsiadom należy pomagać w potrzebie. Wreszcie - doświadcza bliskości niesionej przez troskliwe spojrzenie, czułość gestów, łagodny tembr głosu, wzajemny szacunek i oczywiście przez moc słów. Odpowiednio adresowanych, wypowiadanych i niewypowiadanych -  w myśl zasady wyznawanej przez Seána: "człowiek przegapia wiele okazji, żeby nic nie powiedzieć, przez to wiele traci"...

Dialogi w filmie są zgodne z powyższą sentencją – często szeptane i bardzo oszczędne, nie raz odsyłające widza w sferę domysłów. Bywa, że sprawiają one wrażenie umyślnie urwanych po to, by ustąpić miejsca krajobrazom. "Cicha dziewczyna" to bowiem dzieło w lwiej części skomponowane z urokliwych pejzaży, ciszy i milczenia. Zamknięte w staroświeckim formacie o proporcji 4:3 ujęcia, są długie i domagające się uważności. Raz sielskie – ukazujące rozświetloną słońcem aleję drzew, pobłyskującą taflę wody w studni, a raz sensualne – jak z wolna wlewany do kubka kompot w kolorze rubinu albo włosy Cáit starannie wyczesywane ręką Eibhlín.


Zapewne, między innymi te walory estetyczne wpłynęły na niekwestionowany sukces tytułu, który otrzymał nagrody oraz nominacje, z tą do Oscara włącznie. Oczywiście duża w tym zasługa gry aktorskiej. Debiutujący w pełnym metrażu reżyser - Colm Bairéad powierzył tytułową rolę innej debiutantce - Catherine Clinch. Wybór okazał się trafny. Ekranowa autentyczność jej kreacji jest nie do przeoczenia. Nie mniej zachwycającą rolą jest również ta, odtwarzana przez Andrew Bennetta.

Warto w tym miejscu zauważyć, że aktorzy posługują się językiem iryjskim, co jest dla filmu tym, czym jest (przepraszam za przyziemność) piana dla Guinnessa. Pozostałe komponenty klimatu, czyli stonowana ścieżka dźwiękowa, lekko zgaszona kolorystyka i wprawne operowanie światłocieniem, nasycają historię wysmakowaną delikatnością. Naprawdę trudno w tej układance o niedopasowane puzzle. Film jest - najprościej mówiąc - kompletny.

Otwarta kompozycja tej adaptacji literackiej wymaga od widza sięgnięcia po chusteczkę i pozostawia go w niewygodnej niepewności. Pozascenariuszowe losy cichej Cáit zależą tylko od tego, co zasądzi jej spieszący z oddali "daddy". Czyżby między osmalonym sadzą domem, a burym pastwiskiem dokonała się "cudowna przemiana bohatera romantycznego i dziecko otrzyma prawo głosu? Czy też ojciec chce wyłącznie dobić targu? A może twardym "nie" przemówi przez niego męska duma, wzmocniona spożytą wcześniej "kolacją w płynie"?
Deszcz niewiadomych i napisy końcowe  pojawiają się równolegle...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones