Och.. Wyszlo ze mnie to romantyczne dziewczątko, które staram się wpychać do wnętrza siebie jak najglębiej. Cudowny film. Cudownie cieply, dobry i sympatyczny. I cholernie mi się spodobal ten Krzysztof Globisz w roli pączka w maśle. Mam slabość do takich pulpetów z ogorzalą twarzą i czarnymi loczkami wokól twarzy. No co ja na to poradzę..?
Ja tam romantyczką nie jestem i nigdy nie będę. Na Tytaniku zasnęłam po 5 min oglądania i obudziłam się akurat na najlepszej scenie jaka była w tym filmie(czyli jak statek przywalił w górę lodową i szedł na dno). A jak tych dwoje kochanków zaczęło się żegnać, to znowu zasnęłam.
Na początku ZA mi się podobał, ale w ostatnich 20 min zaczął się psuć.
Niektóre sceny były tam zupełnie nie potrzebne i bez sensu.
Widziałam właśnie końcówkę i WTF?! Dostają "z nieba" pieniądze (które najwyraźniej pochodziły z kradzieży). Bohaterowie o tym nie wiedzą, ale normalnym odruchem byłoby zaniesienie ich na policję, a urocza pani psycholog stwierdza, że bez przesady i pieniądze te najzwyczajniej sobie przywłaszczają... Po drugie - Giordano stwierdza, że znajdzie sobie pracę. No tak, prosto, łatwo, bez wykształcenia, doświadczenia, itd. Gdzie tu realia?! Ja wiem, że to komedia romantyczna, ale bez przesady. Ostatnia scena - Giordano i Roma mieszkają w domu na wsi, prawdopodobnie mają dzieci, idylla. Pięknie, łatwo, bezproblemowo. Jakoś tego nie kupuję. O ile pierwsza część była właśnie nieprzesłodzona przez postać Hanki (jej praca, choroba, śmierć), to tej drugiej nie chce mi się w całości oglądać przez tą końcówkę...
kocham take cieple pelne nadziei filmy ,bez goryczy zlosliwosci
lubie te sceny o bieszczadach wozilki,ale kto by jechal i po co tu wszystko wolniej idzie
no i menele z warszawy i krakowa ich wspolna akcja
Czasem budzi się człowiek w nastroju romantycznym i łzawym, owszem. Zwłaszcza po tym, jak przejdzie się przez serię filmów o komandosach. W pewnym momencie babska natura mówi: dość. Wkładamy obcasy.
Na takie okazje film doskonały.
Do tego dochodzą u mnie prywatne zainteresowania angelologiczne. Jakiś świat barwniejszy się robi, jeśli przyjmiemy, że skrzydła pewnego rodzaju trzepocą nad nami...