W przeciwieństwie do filmu Hasa w serialu nie uświadczymy największych gwiazd PRLowskiej estrady takich jak Jędrusik, Łapicki, czy Dmochowski, uświadczymy natomiast cholernie dobrych aktorów i to milion razy lepiej dobranych do swoich ról niż u Hasa. Nie uświadczymy też w serialu tandetnej, teatralnej scenografii, której sztuczność razi w oczy z odległości dziesięciu kilometrów. Nie uświadczymy upiornej kolorystyki, kiepskiego, pociętego scenariusza czy przerobionych w stosunku do książki i przekombinowanych dialogów (vide Wokulski żegnający się z Izabelą).
Film Hasa to potworek który się po prostu nie udał. Jedyną dobrą ekranizacją powieści Prusa jest jednak właśnie serial z Kamasem i Braunek w rolach głównych, nawet nie tyle przez swoją absolutną wierność oryginałowi (odejście od niej akurat można filmowi wybaczyć, w końcu jest krótszy niż dwa odcinku serialu z dziewięciu) co po prostu o wiele, wiele lepsze wykonanie, zarówno pod względem aktorstwa, scenariusza, scenografii i reżyserii.
Tak, serial jest o niebo lepszy od filmu kinowego, tak jak Wokulski-Kamas od Wokulskiego-Dmochowskiego. Trudno wyobrazić sobie lepszego odtwórcę tej roli (podobnie jak Pawlika-Rzeckiego).
Najlepiej chyba widać tę różnicę w kreacji w scenie z pociągu. Wokulski-Kamas jest tak wściekły zachowaniem Belli i Starskiego, że trudno to wyrazić słowami, podczas gdy Wokulski-Dmochowski zdaje się zaledwie poruszony, nie ma w nim emocji, gniewu, szału.
O tak. Kamas dał popis. Od wściekłości do żalu i rezygnacji. Z całym szacunkiem do Dmochowskiego, ale nie umiał pokazać tej męskiej charyzmy jak Kamas. W serialu wszyscy są lepiej dobrani niż w filmie oprócz kuzyna Izabeli.
Serial ma to do siebie,że jest bardziej zgodny z książką niż film bo jest w nim więcej czasu. Ale serial broni się nie tylko tym, ale i aktorami. W prawie wszystkich rolach tutaj obsada jest o wiele lepsza niż w filmie poza jednym wyjątkiem. Kuzynem Łęckiej. Roman Wilhelmi chociaż dobry aktor nie pasuje do powierzonej mi roli. Nie wygląda na amanta i charyzmą też nie nadrabia. Nie dorasta do pięt Łapickiemu, który dodatkowo o wiele lepiej mówi po angielsku. Natomiast w serialu obsada Izabeli, Rzeckiego i Wokulskiego przerosła obsadę z filmu. Mają więcej charyzmy.